Strona:Przybłęda Boży.djvu/298

Ta strona została przepisana.

Nieruchoma kontemplacja bucha krzykiem zachwytu pod najwyższe ostrołuki: wielkie Gloria (Allegro vivace) głoszą wszystkie moce boskie w człowieku. Orkiestra stawia temat w zwartym konturze unisona, podnoszą go kolejno głosy solowe, by wreszcie trąby mogły go potwierdzić w całej potędze. Przepych bożej chwały urasta i przepełnia katedrę i obłokiem dymi na wysokości. Ziemskie jej odbicie — „a na ziemi pokój“ — odpowiada błogą ciszą ukojonych sumień. Adoracja jest w milczeniu serca — im człowiek mniejszym się uczyni w sobie, tem więcej miejsca będzie wkoło Boga. Lecz ekstatyczne fale coraz to nową nawałnicą uniesienia zalewają pamięć, a piersi dziw że nie pękną w naporze zachwyceń. Teraz trzaskać poczną strzeliste witraże i rozstąpią się mury, orkiestra wzięła w siebie moc najwyższą, organy wzdęły się oddechem niebios i oto grzmot poszedł w złotych blaskach trąb i puzonów i wszystko starł na jasny pył. Od tabernaculum wolno wzniósł się tuman kadzielny, nozdrza smakują go, — głowy chylą się niżej... — „zmiłuj się nad nami“ — po kościele jęknął płacz — jedno samotne łkanie poniosło masę i zworniki ugięły się pod przejmującym lamentem. Kontrabasy z głębi, z krypty jakiejś podziemnej wyłoniły temat fugi, co się szeroko rozpościera teraz i przygniata wszystko poprzednie. Nawa strzelista przecięta jest w górze znakiem ogromnego krzyża, a z niego twarz patrzy umęczona, lecz bez bólu: wbija oczy w ten żelazny front muzyki, rozszerzonemi źrenicami zaryła się w głąb dźwięków, by stawić mu czoło. A teraz jest szczyt —: jak trzęsienie ziemi gruchnęły tympany groźnie kotłującym trelem i szalenie błysnął w entuzjazmie jednogłos chóru i orkiestry: in Gloria Dei Patris ... Amen. Głosy pną się na wyżyny, grożą śmiertelnem pęknięciem — orkiestra