Strona:Przybłęda Boży.djvu/334

Ta strona została przepisana.

ocknął się — ostatnie słowo rozkazu wróża rzuciła weń żagiew hasła: w rodzący się z drzewnej orkiestry temat rzuca chór przedszczęśliwy okrzyk: Radość! okrzyk niepewny jeszcze, niezupełnie ogarniający całość tego słowa — i jeszcze raz: Radość!
I w następnej chwili już płynie pełna pieśń wróża, czwarta warjacja, solowe portamento barytona, jakby przodowniczy głos pielgrzymkowego przepowiadacza:

O Radości, iskro Boża,
Elizejskich córo dróg,
W naszych oczach ognia zorza,
Gdy twój przekraczamy próg.
Twoje czary łączą ludzi,
Których dzieli mody kłam;
Wszechbraterstwo tam się budzi,
Gdzie twój jasny stoi chram.

Kompanja chóru już zna pieśń, już słowa jej umie napamięć: zgodnie, silnie, do żywego wtóru dętego drzewa, powtarza refren:

Twoje czary łączą ludzi,
Których dzieli mody kłam;
Wszechbraterstwo tam się budzi,
Gdzie twój jasny stoi chram.

Krótkie jasne postludjum zamyka śpiew chóru; po niem otwiera się piąta warjacja, której zmienne tło stwarzają płynne pasaże wiolonczeli, fagotów i fletów; bez pauzy, łagodnie intonują soliści: alt, baryton i bas:

Kto człowieka raz uściskał
I swym przyjacielem zwał —

i tu do solowego tercetu czysty sopran przyłącza się z promiennym uśmiechem i prowadzi dalej:

Kto kobietę lubą zyskał,
Niech się włączy w wspólny szał!