w połączony chór świetlistym zachwytem wiecznej kobiecości — i całą ławą grzmi majestatyczny zaśpiew chóralny:
Uścisk dla was, milijony!
Ucałować cały świat!
Bracia — za krańcami lat
Mieszka Ojciec Nieskończony.
— — — — — — — —
Bracia — za krańcami lat
Mieszka Ojciec Nieskończony!
Ledwo zamilkł mocny refren, utula go krótka pauza — i cicho rozdzwania się akord minorowy, w światłym obłoku tak cudnej woni, jak znienacka uderzonych dziewięć tonów złotej harfy. Pokora skruszyła już najtwardsze serca.
Jesteśmy na bezwietrznym, okiem nieobjętym oceanie, którego bezdeń przybrała rozrzutny przepych miraży harmonicznych. W tym samym takcie 3/2 powolnie rozwija się bezkresna perspektywa Adagio ma non troppo, ma divoto. Chór pyta w ściśnionej, cichej tęsknocie:
W proch padacie, milijony?
Stworzyciela pojął świat?
Niesłychane wzmożenia tej ciszy w buchające akordy fortissima i nagle znów ściszenia są jednym z wielu czarów tego Adagia. Na bezradne pytanie jest zaraz odpowiedź zbawcza:
Gwiazdy rąbkiem Jego szat!
Nad gwiazdami Niezmierzony...
Skrzypce zadrżały wibracją zachwycenia, w drzewie oscylują chwiejne akordy tłumionej ekstazy, grube trombony i waltornie w uszczęśliwionem, równie rozchwianym rytmie akordowym z trudem powstrzy-