czułych nadziei. Zbliżył się do grobu. I gdy po wyzdrowieniu skarlonej latorośli musiał dla uniknięcia więzienia, grożącego Karolowi według ówczesnych praw, wysłać go poza Wiedeń, z ciężkiem sercem zdecydował się na puszczenie go po szynach najbardziej tępej i najpłytszej karjery: poprzez junkierskie musztry ku ideałom szlif i lampasów. Karol wstąpił do najodpowiedniejszej dla niego instytucji: do pułku kawalerji w Iglau.
Jeszcze jedna osobistość wkracza w ostatnich latach w obręb bliższych znajomych Beethovena. Przyjacielem nazwać go nie można, chyba pełnym humoru i werwy towarzyszem i chętnym pomocnikiem w niejednej doczesnej sprawie. Był to urzędnik, a przytem dzielny skrzypek-amator, należący do zespołu Schuppanzigha; ów kwartet w maju 1823 roku skompletował się na nowo i rozpoczął koncerty kameralne, dając ich w tym czasie pokaźny szereg. Holz był wesoły i dowcipny, nieraz wyciągał mistrza z mroków ponurej zadumy i potrafił czoło jego rozjaśniać odblaskiem uśmiechu; a prócz tego dbał o jego zdrowie i wyświadczał codzienne, gospodarcze i zawodowe przysługi. Beethoven lubi go, jest mu wdzięczny i w chwilach pogodniejszych nazywa go „Mahaoni-Holz“ i „Lignum crucis“.
Holz jest jego samarytaninem, wykonywającym polecenia doktora Braunhofera. Pacjent, nigdy nie dbający ani o spoczynek, ani o dietę, ani o regularny tryb życia, zapadł oto ciężko na zdrowiu; grozi mu zapalenie jelit. Gdy nastąpiła pewna poprawa, wyjeżdża wiosną do Baden, skąd lekarzowi przesyła sprawozdania, czasem zaprawione dowcipem, innym razem z dodaniem kanonu według własnych słów: „Doktor, sperrt das Thor dem Todt. Note hilft auch aus der Noth“.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |