W micie parsifalowskim jest oszczep cudotwórczy, włócznia Klingsora, która posiada dwojaką siłę: zadawania ran i gojenia ich. Mistyczna jej moc sprawia, że jej ciosami poranione ciało zleczone być może tylko jej dotknięciem, uzdrowione tajemną władzą tej samej włóczni: pod dotykiem morderczego, teraz błogosławiącego jej ostrza zrasta się rana, nowa krew tętnić poczyna w rozszarpanych żyłach, zdrowie, siła i radość wracają wzmożoną falą.
Ta legenda przychodzi niekiedy na myśl, skoro się kroczy przez gęste bogactwa ostatnich dzieł beethovenowskich. Są one włóczniami Klingsora dla każdego, kto ma śmiałość spojrzeć w ich dno i nie cofnie się: z impetem groźnego żywiołu wyszarpują rany, druzgocą człowieka na proch, by go z niebiańsko miłosiernym uśmiechem słodko zleczyć do wyższego bytu. Metafora powyższa, najbardziej może obrazowo rysująca istotną tajemnicę tej muzyki, narzuca się także w czasie zgłębiania Kwartetu b-dur (op. 130), trzeciego z przeznaczonych dla księcia Golicyna, wykończonego w jesieni 1825 roku, w czasie największych trosk o bratanka i w okresie jego ucieczki.
Jak tu dwa motywy Allegra, jeden jak zdobywczy wicher, drugi twardo metalowy, przewalczyć się muszą przez smutek rozpoczynającego Adagia, zanim swoje prawo do życia utwierdzą i wspaniale rozwiną i przygotują jasny połysk śpiewnego tematu drugiego. Pod koniec dopiero jeszcze raz wraca płynny zarys Adagia, ale wnet zamiera, a nad niem dwa wojownicze motywy Allegra głaszczą powietrze, ukojone już zupełnie.
Po takiej części wstępnej spodziewamy się jednego z tych ponsowych, zbawczych adagiów, które są najgłębszą struna beethovenowskiej lutni. To też niespodzianką jest krótkie, minorowe Presto, którego przez łzy uśmiechnięty, tak przedziwnie ciemny, smu-
Strona:Przybłęda Boży.djvu/368
Ta strona została skorygowana.