tomiast odrazu Kwartety op. 132 i 130: dowód wysokiego mimo wszystko poziomu muzykalności wiedeńczyków.
W maju tegoż roku, w czasie, kiedy autor chorował ciężko, wykonano w Akwizgranie IX Symfonję, lecz opuszczono Scherzo, skrócono Adagio. W jesieni Beethoven, niespokojny wiecznie lokator, któremu niedawno z powodu zbytniej hałaśliwości wypowiedziano mieszkanie w zaułku Świętojańskim, zajmuje nowe, ostatnie swoje mieszkanie w t. zw. domu „Czarnych Hiszpanów“. W tym czasie zdołał wznowić jedną z pierwszych, najserdeczniejszych przyjaźni, z kochanym Stefanem Breuningiem, żoną jego i rozkosznym ich synkiem Gerhardem, którego nazywa czule swoim „Arielem“ i „guziczkiem“, a którego rozpieszcza nieludzko. To też jest właściwie już jedyny jego związek z ludźmi; przychodzi wprawdzie jeszcze ten i ów, ale niewiadomo poco. Przecież ani w powierzchowności ani w mowie Beethovena niema już nic, coby mogło zabawić lub wzbudzić sensację: dogorywający, głuchy, schorowany starzec... W styczniu 1826 roku znów zapada na zdrowiu; prócz dawnych chorób nękają go bóle pacierzowe, podagra, choroba oczu.
Wielka Fuga op. 133 (b-dur) na kwartet smyczkowy (pisana jako finale Kwartetu b-dur) stoi potężna i samotna w kniei beethovenowskiej twórczości. Nie da się z niczem porównać, nawet nie z fugą w „Hammerklavier-Sonate“. Ogrom nieskrępowanego natchnienia pomieściła w twardej, żelaznej konstrukcji; jest doskonała i niewzruszona, jak mądre dzieło architekta, jak staroegipski obelisk. „Tantôt libre, tantôt recherchée“, tak ją w trafnej lapidarności określił autor.
Otwiera ją „uwertura“ trzydziestotaktowa, która jest kluczem całej Fugi. Jak na wstępie do warjacyj podaje goły temat, ale czterokrotnie, w czterech jego rytmicznych, tempowych i tonacyjnych odmianach.
Strona:Przybłęda Boży.djvu/370
Ta strona została skorygowana.