Alinka zerwała się, zorjentowawszy się nagle, że przecie dotąd nie widziała nigdy królika w kamizelce z zegarkiem, i zaciekawiona pomknęła w ślad za nim po przez pole, doganiając go właśnie w chwili, gdy wsunął się do przestronnej jamy króliczej pod płotem.
Alinka wsunęła się za nim, nie zastanawiając się nawet, w jaki sposób wydobędzie się z powrotem.
Droga, po której przebiegała, podobną była do zwykłego tunelu, w pewnym jednakże miejscu stała się tak pochyła, że zanim dziewczynka zdążyła się opamiętać, już staczała się ku jakiejś przepaści.
Lecz widocznie przepaść nie była tak głęboką, jak się w pierwszej chwili wydawało, bo Alinka, rozglądając się, spostrzegła zaraz z brzegu półki do książek, gdzieniegdzie zaś wisiały mapy i obrazy. W przejściu udało się dziewczynce wyjąć z jednej śpiżarki słoik, opatrzony napisem: «Marmelada pomarańczowa», lecz ku jej rozczarowaniu słoik był pusty.
Wtym zaczęła dalej spadać.
— Zlatywanie ze schodów jest niczym w porównaniu z tym spadkiem — rzekła sama do siebie — jakże odważną okrzyczą mnie w domu!
— Ale czy ten spadek nigdy się nie skończy? Na wieleż to już mil się śpuściłam? Najmniej
Strona:Przygody Alinki w Krainie Cudów.djvu/10
Ta strona została uwierzytelniona.