— Chciałabym, aby to badanie jaknajprędzej się skończyło i aby już roznoszono te słodycze — pomyślała.
Tymczasem dla skrócenia sobie czasu rozglądała się dokoła.
Dotąd dziewczynka nigdy jeszcze w sądzie nie była, czytywała jedynie o tem w książkach, i bardzo jej było przyjemnie, że wszystko nazwać umie po imieniu.
— To jest sędzia — powiedziała sama do siebie — poznaję go po dużej peruce.
Sędzią, nawiasem mówiąc, był król; ponieważ miał na peruce koronę, nie wyglądał przeto ponętnie i naturalnie, nie było mu w tem do twarzy.
— To jest ława przysięgłych — pomyślała Alinka, przyglądając się w dalszym ciągu — a tych dwanaście stworzeń (musiała powiedzieć stworzeń, jak widzicie, bo niektóre z nich były czworonożne, a niektóre ptaki) — to zdaje się, są przysięgli.
Wyrazy te powtórzyła dwa czy trzy razy, dumna, że wie o tem, o czem większość dziewczynek w jej wieku nie ma wyobrażenia.
Dwunastu przysięgłych pilnie kreśliło coś na tablicach.
— Co oni robią? — zapytała Alinka gryfa — wszak nie mają jeszcze nic do notowania, badanie jeszcze się nie zaczęło.
Strona:Przygody Alinki w Krainie Cudów.djvu/104
Ta strona została uwierzytelniona.