— Zapisują swe imiona — odparł gryf — są bowiem w obawie, iż w ciągu badania gotowi je zapomnieć.
— Niedorzeczne istoty — zaczęła głośno Alinka oburzona, lecz nagle umilkła, bo biały królik zawołał:
— Proszę o spokój. Król zaś nałożył okulary, ciekawie rozglądając się, aby zobaczyć, kto mówi.
Alinka widziała jednak dokładnie, że wszyscy przysięgli społem, te same zapisywali wyrazy na tablicach: «niedorzeczne istoty». — Jeden nawet, nie bardzo pewny widocznie co do pisowni, zasięgał rady sąsiada, czy niedorzeczne pisać przez «rz» czy też przez «ż».
— Ładnie zamazane będą tabliczki zanim badanie się ukończy — pomyślała.
Jeden z przysięgłych miał skrzypiący szyferek — to drażniło Alinkę — obeszła więc salę sądową i stanąwszy za sędzią, znalazła sposobność, aby mu go zabrać. Uczyniła to tak szybko, że biedny mały Bibuś (on to był bowiem) wcale zrozumieć nie mógł, co się stało, i po bezowocnem szukaniu naokoło siebie zdecydował się pisać palcem, z czego naturalnie i śladu nie zostawało na tablicy.
— Heroldzie! czytaj oskarżenie — rozkazał król.
Strona:Przygody Alinki w Krainie Cudów.djvu/105
Ta strona została uwierzytelniona.