nie dojdę nigdy do dwudziestu. Ech, co tam tabliczka mnożenia, to nic nie znaczy! Sprobujmy raczej geografję. Londyn jest stolicą Paryża — Paryż stolicą Rzymu. Rzym... nie, to wszystko jest źle, napewno. Widocznie zamieniłam się w Madzię. Ciekawa jestem jak tam pójdzie z wierszykiem.
«Na Nilu lśniącej fali
Krokodyl doskonali
Drapieżne swoje szpony,
Rwie rybki z wód opony
I zęby swe wyszczerza,
Wspaniała to wieczerza!»
— Nie, i to nie dobrze — szepnęła, a oczy jej zaszły łzami. — Widocznie jestem Madzią, muszę mieszkać w tym ciemnym kącie, nie posiadać zabawek, a mieć tyle lekcji do odrobienia. Teraz zrozumiałam! Jestem Madzią! Zresztą, czy ja wiem, może się mylę, ach, takam zmęczona i znudzona tą samotnością!
To mówiąc, spostrzegła, że machinalnie naciągnęła na swoją rękę jednę z maleńkich rękawiczek, opuszczonych przez królika.
— Jakże potrafiłam to zrobić, czyż bym zmalała na nowo? — pomyślała.
Wstała i zbliżyła się do stolika, aby osądzić jakiego jest wzrostu. Wysokość jej obecnie nie przenosiła dwóch stóp; i w dalszym ciągu