ści brązowej. Czego bo on nie potrafi! I służy, i kozły fika, aportuje i szczury tępi! Ach! cóżem znowu uczyniła, kto wie czy nie obraziłam jej znowu!
Mysz bowiem oddalała się od niej, żeglując co sił starczyło, i burząc niemal całą kałużę.
— Myszko droga, myszko kochana, wróć do mnie, proszę, już ani jednem słówkiem nie pisnę o psach lub o kotach, jeżeli sobie tego nie życzysz!
Po tak solennem przyrzeczeniu szare zwierzątko zawróciło w stronę Alinki, mówiąc drżącym głosikiem:
— Dopłyńmy do brzegu, a opowiem ci moją historję. Może wówczas zrozumiesz, dla czego tak bardzo nienawidzę tych drapieżników!
Istotnie był już wielki czas, aby wydobyć się z kałuży, napełniała się ona bowiem coraz bardziej najróżnorodniejszemi istotami, które w nią wpadły. Znajdowała się tam już kaczka, dront, papuga i orlątko. Myszka wskazała drogę i całe towarzystwo dopłynęło do brzegu.
Rzeczywiście osobliwe to było towarzystwo istot zgromadzonych na brzegu. Ptaki z za-