Wtem odgłos drobnych kroczków dobiegł jej uszu: obejrzała się szybko, w nadziei, że to może myszka zmieniła swoje postanowienie i powraca, aby opowieść swoją dokończyć.
Tym razem nie była to myszka, a biały królik, powracający zwolna. Rozglądał się bacznie dokoła, jak gdyby w poszukiwaniu jakiejś zguby. Alinka usłyszała jak mamrotał do siebie.
— Księżna, ach księżna. O nieszczęśliwe łapy moje, biedne futerko i wąsy! Ona każe mnie uśmiercić. Gdzieżem to mógł je podziać?
Alinka domyślała się, że królik szuka wachlarza i rękawiczek; rada by była oddać mu je, lecz nigdzie ich znaleźć nie mogła. Wszystko tu teraz było inaczej od chwili, gdy przepłynęła kałużę. Stoliczek szklany, maleńkie drzwiczki, wszystko znikło bez śladu.
Nagle królik spostrzegł Alinkę i zawołał ze złością:
— Marjo Anno, Marjo Anno, co tu robisz i czemu wyszłaś z domu? Leć czemprędzej