do mieszkania i przynieś mi wachlarz, oraz parę białych rękawiczek. Tylko żywo!
Alinka tak się zmieszała tem nawoływaniem, iż co tchu pobiegła w kierunku wskazanym przez królika, nie prostując nawet mylnych przypuszczeń zwierzęcia.
— Najwidoczniej wziął mnie za swoją służącę — szeptała sama do siebie. — Jakże będzie zdziwiony, gdy się dowie, kim jestem. Lecz trzeba wyszukać ten wachlarz i rękawiczki — obym je tylko znalazła!
Snując podobne myśli, doszła do małego, schludnego domku. U drzwi wisiała tablica mosiężna, z wyrytym na niej dużemi literami napisem: B. Królik.
Weszła do wnętrza; z pośpiechem wbiegła na wschody z obawą, że może spotka ową Marję Annę i ta ją wypędzi, zanim zdoła odszukać wachlarz i rękawiczki.
— Jakże bo to dziwne! — mówiła — ale spełniam polecenia królika. Niedługo i moja Dina poruczy mi swoje sprawy!
Znalazła się w małym, schludnym pokoiku. U okna stał stół dębowy, a na nim, jak tego oczekiwała, leżał wachlarz, oraz dwie, czy trzy pary białych, maleńkich rękawiczek kozłowych. Alinka szybko schwyciła wachlarz i jedną parę rękawiczek i właśnie miała opuścić pokój, gdy widok jej padł na maleńką buteleczkę,
Strona:Przygody Alinki w Krainie Cudów.djvu/36
Ta strona została uwierzytelniona.