Wreszcie obiema dłońmi otoczyła grzyb, o ile go mogła objąć, ukruszyła po ździebełku i liznęła cośkolwiek z prawej ręki.
W tej chwili uczuła gwałtowne uderzenie: to jej głowa otarła się o nogi.
Przestraszona tą nagłą zmianą, zrozumiała, że nie ma czasu do stracenia, malała bowiem w sposób zatrważający — dla zaradzenia więc złemu, zaczęła spożywać odrobinę grzyba z drugiej ręki, ale główka jej tak szczelnie przylegała do nóg, że zaledwie mogła usta otworzyć, jednak w końcu doprowadziła do tego, iż połknęła cząsteczkę okruszyny trzymanej w lewej rączce.
— No, nareszcie głowa moja jest wyswobodzona — rzekła Alinka z zachwytem, który niestety wkrótce w trwogę się zamienił, gdy spostrzegła, że w żaden sposób nie może się doszukać własnych ramion. Widziała jedynie nieskończenie długą szyję swoją, która niby stercząca łodyga wydobywała się z morza zielonych liści, ścielących się w znacznej od niej odległości.
— Gdzież się podziały moje ramiona? A wy biedne rączki moje, gdzieżeście powędrowały, że was zobaczyć nie mogę!
Ponieważ dłonie jej nie mogły przybliżyć się do głowy, postanowiła nachylić się do nóg i była rada, że jej szyja nagina się z łatwo-
Strona:Przygody Alinki w Krainie Cudów.djvu/48
Ta strona została uwierzytelniona.