we mnie, że nie jesteś wężem, bynajmniej temu nie uwierzę.
— Nie przeczę, że jestem zwolenniczką jajek — broniła się dziewczynka, będąc prawdomówną z natury — ale teraz nie poszukuję jaj i nie używam ich na surowo!
— Niechaj i tak będzie — rzekł gołąb zadąsany, rozsiadając się w gnieździe na nowo.
Alinka ostrożnie posuwała się wśród drzew, szyja jej bowiem ciągle owijała się dokoła gałęzi, co chwila też była zmuszoną przystawać, aby ją odwinąć.
Nagle przypomniała sobie, że trzyma dotąd w ręku kawałeczek cudownego grzyba, uszczknęła więc po okruchu, raz z jednej, to znowu z drugiej strony, stając się naprzemian większą, albo mniejszą, aż nareszcie dosięgła dziesięciu cali wysokości.
Po kilku minutach przywykła do tego wzrostu.
No, nareszcie głowa moja jest wyswobodzoną — zawołała dziewczynka wydostając się na niewielką polankę. Toż to było okropne!
Przed nią wznosił się jakiś ładny domek, mający około czterech stóp wysokości.
Strona:Przygody Alinki w Krainie Cudów.djvu/51
Ta strona została uwierzytelniona.