dactwo aż zawyło, Alinka zaś zaledwie odróżnić mogła wyrazy:
Tak, karcę mego malca,
Gdy kicha, to go walę!
Grymasy to zuchwalca —
Pieprz znosi doskonale!
A chór dodawał.
— Aj! aj! aj!
— Jeżeli chcesz — rzekła teraz księżna, zwracając się do Alinki i podając jej dzieciaka — to go niańcz. Muszę się przygotować do zabawy w krokieta z królową.
W tej chwili kucharka rzuciła w swoją panią rozpaloną patelnię, lecz ta upadła na ziemię nie dosięgnąwszy księżnej.
Alinka z trudnością bawiła dziecko. Przedewszystkim małe, dziwaczne stworzenie, niby gwiazda morska, wyciągało nogi i ręce na cztery strony świata, sapało jak maszyna parowa, kręcąc się tak, iż dzieweczka przez kilka minut wytężała wszystkie siły, aby je módz utrzymać — przyczem huśtała je w powietrzu, pląsając.
— Muszę zabrać z sobą to biedactwo, inaczej, prędzej czy później zgładzą je ze świata. Nie zostawię je na łasce tej wiedźmy!
Ostatnie słowa rzekła głośno. W odpowiedzi mała istotka zakrząkała, zaprzestawszy kichać na chwilę.