Strona:Przygody Alinki w Krainie Cudów.djvu/60

Ta strona została uwierzytelniona.

noska, który był raczej podobny do ryja, oczy zaś drobiazgu były niesłychanie małe.
— Jak tu je donieść do domu? — rozmyślała Alinka, gdy ponowne, gwałtowniejsze jeszcze krząkanie wyrwało ją z zadumy. Przestraszona baczniej przyjrzała się maleństwu. Tym razem mylić się nie mogła. To nie było dziecko, lecz zwykłe prosię.

Bez wahania opuściła je na ziemię.
— Jakie to zabawne — rzekła głośno — dziecko toby z tego wyrosło bardzo brzydkie, a prosiaczek to wcale niczego!
Nagle na jednej z gałęzi wysokiego drzewa spostrzegła owego kota Angorę, którego widziała w kuchni.
Ujrzawszy dziewczynkę kot począł szczerzyć zęby, a jakkolwiek miał on wygląd łagodny, zęby jego wskazywały, że trzeba się z nim obchodzić oględnie.