rzał nań z zajęciem, poczem zanurzył go w filiżance.
Alinka przyglądała się bacznie zegarkowi, poczem rzekła:
— Co za dziwny czasomierz, wskazuje dni w miesiącu, nie wskazując godzin.
— A na coby to było, czy twój naprzykład notuje ubiegające lata? — zaoponował zając.
— Co to, to nie — odparła śpiesznie Alinka — zresztą on stoi prawie cały rok.
— Coś tak, jak mój — zauważył kapelusznik.
— Jakie to wszystko dziwne — myślała Alinka.
Kapelusznik zaś rzekł, oblewając herbatą nosek susła.
— Suseł znowu zasypia.
— Istotnie — odparło zwierzątko, starając się roztworzyć zalepione oczy — sam to spostrzegam.
— Czyś już odgadła zagadkę? — rzekł kapelusznik zwrócony do Alinki.
— Nie, nie mogę. Objaśnij mnie, proszę, jaka jest odpowiedź.
— Najzupełniej nie mam o tem pojęcia — odparł kapelusznik.
— Ani ja — dodał zając marcowy.
— Sądzę, że moglibyście znaleźć pożyteczniejsze zajęcie, nad trawienie czasu nad zagad-
Strona:Przygody Alinki w Krainie Cudów.djvu/68
Ta strona została uwierzytelniona.