— Napij się jeszcze trochę herbaty — rzekł zając marcowy do dziewczynki.
— Nie kosztowałam jej wcale dotąd, a więc nie podobna, bym napiła się więcej.
Nie wiedząc jak właściwie postąpić, Alinka przysunęła sobie filiżankę z herbatą, chleb i masło, i obróciwszy się do susła, zadała mu raz jeszcze pytanie:
— Po co mieszkały one na dnie źródła?
— Bo to było źródło syropu.
— Nie istnieje nic podobnego — wybuchnęła dziewczynka.
Lecz kapelusznik i zając marcowy upominali ją, aby była cicho, a suseł zauważył nadąsany:
— Jeśli nie potrafisz zachowywać się przyzwoicie, to mów sama, przeszkadzać ci nie będę.
— O, przepraszam — uniewinniała się Alinka. — Opowiadaj, nie będę ci przerywać. — Przypuszczam, że gdzieś wyjątkowo istniał jeden taki zbiornik.
— Tak więc owe trzy małe siostrzyczki uczyły się czerpać — mówił suseł dalej.
— Co one czerpały? — zapytała Alinka — zapominając o danem przyrzeczeniu.
— Syrop — odparł suseł. — Jak widzę nie jesteś domyślną; przecież ze źródła syropu nie można nic innego czerpać, tylko syrop.
Strona:Przygody Alinki w Krainie Cudów.djvu/72
Ta strona została uwierzytelniona.