Po kilku minutach wszyscy już byli na stanowiskach i zabawa się rozpoczęła.
Dotąd nigdy jeszcze Alinka nie widziała tak ciekawego placu krokietowego.
Składał się on z różnych wyniosłości i dołków, kule krokietowe stanowiły żyjące jeże, młotkami były czerwonaki, bramki zaś tworzyli zmieniający się kolejno żołnierze, zginający się w pół i opierający się jednocześnie na nogach i rękach. Manipulacja z ptakiem była nieco uciążliwą dla Alinki. Jeszcze jako tako potrafiła go ująć i ułożyć pod pachą, lecz zazwyczaj, właśnie wtedy, gdy udało się jej już należycie wyprostować jego szyję, aby łebkiem cios wymierzyć jeżowi, wówczas właśnie czerwonak odwracał się do dziewczynki, z jakim zdziwieniem spoglądając jej w oczy, że mimowoli parskała śmiechem, a gdy wreszcie nakierowywała na nowo jego głowę, aby znowu uderzyć, z gniewem spostrzegała, że jeż właśnie się rozwinął. Pozatem, gdziekolwiek bądź chciała jeża skierować, wszędzie górka lub dołek były jej na przeszkodzie, a zmieniający się żołnierze nieustannie kręcili się po placu. Rychło więc doszła do przekonania, że zabawa ta bynajmniej nie jest łatwą.
Ponieważ gracze, nie czekając kolei, jednocześnie rzucali jeżami, bijąc się i kłócąc za-
Strona:Przygody Alinki w Krainie Cudów.djvu/82
Ta strona została uwierzytelniona.