skazanych; naturalnie, że wobec tego przestawali oni pełnić rolę bramek, tak, iż po upływie pół godziny wcale ich nie było, a wszyscy gracze prócz króla, królowej i Alinki mieli wyroki śmierci. Wówczas sapiąc z wysiłku, monarchini umilkła, pytając Alinkę:
— Czy już widziałaś żółwiozwierza?
— Nie — odparła dziewczynka, — nawet nie wiem co to jest za istota.
— Z niego to przyrządza się zupa żółwiowa, jeśli zaś chcesz wiedzieć więcej, chodź ze mną, on opowie ci swoją historję.
Na odchodnem posłyszała głos króla, który zwracał się do skazanych w te słowa:
— Wszyscy jesteście ułaskawieni!
To wcale ładnie, pomyślała Alinka, przygnębiała ją bowiem myśl o wyrokach śmierci wydanych przez królowę.
Zaraz na wstępie przechadzki, władczyni i dziewczynka dostrzegły uśpionego w słońcu gryfa.
— Wstań leniwcze — zawołała królowa — i poprowadź tę panienkę do żółwiozwierza — niechaj go zobaczy i posłyszy jego historję. Ja muszę powrócić dla dopilnowania wyroków, które wydałam.
I odeszła, zostawiając dziewczynkę z gryfem.
Alinka zrazu nie czuła się zbyt spokojną
Strona:Przygody Alinki w Krainie Cudów.djvu/91
Ta strona została uwierzytelniona.