łem pierwsze pieniądze, żeby po raz drugi otrzymać jałmużnę i za tę kwotę dodoszedłem do bogactw.
Zaklinałem się na wszystko, że mówię prawdę: Saad uwierzył, ale Saadi śmiał się z moich, jak mówił, wykrętów.
Zasmucony że mi nie wierzy, wyszedłem z nim, żeby pokazać swój ogród owocowy, słynący na całą okolicę z piękności.
Podziwiali złociste, zwieszające się owoce, naraz synek mój, wdrapawszy się na drzewo, chciał urwać najdojrzalszy owoc i poczęstować gości. Zachęciłem go do tego, gdy naraz usłyszeliśmy okrzyk radosny: — Tatusiu! co za dziwne gniazdo i jak dużo w nim piskląt!...
To mówiąc zsunął się z drzewa i przyniósł... mój zawój, który posłużył ptakom za gniazdo.
Odwinąłem czemprędzej podszewkę i wyciągnąłem sakiewkę z nienaruszonem
Strona:Przygody Hassana.djvu/23
Ta strona została uwierzytelniona.
— 21 —