cik zaciszny i stół z wybornemi ciastkami i mlekiem.
Posiliwszy się, rozpoczęto znów gonitwę po parku i zwykłe swoje zabawy. Jasio był w niehumorze. Obrażały go te prześladowania olbrzymów i przez cały dzień chodził markotny i ze wszystkiego niezadowolony.
Tego dnia miały dzieci niespodziewanego gościa. Duży biały pies z czarnemi łatami zbliżył się do nich w podskokach, machając ogonem i zabawiając je przeróżnemi figlami.
Jasio był zachwycony. Zdawało mu się, że mając takiego towarzysza swych zabaw, nie będzie mu już nic brakowało do szczęścia. Postanowił nie męczyć więc zwierząt i Bingo, któremu takie miano nadał chłopiec, wolny był przez czas jakiś od udręczeń.
Nie długo to trwało. Wkrótce zaczął go szarpać za uszy, kopać, siadać na nim
Strona:Przygody Jasia i Lilci.djvu/19
Ta strona została uwierzytelniona.
— 17 —