i różne z nim wyprawiać historje, które sprawiały biednemu psiakowi cierpienie.
Razu pewnego, dzieci siedziały nad rzeczką przepływającą opodal ich siedziby i przyglądały się ślicznym złotym rybkom, pływającym swobodnie i bez troski po falach szemrzącej wody.
Naraz zachciało się Jasiowi nałapać rybek. Nadaremnie siostrzyczka tłomaczyła mu, że rybek takich się nie łapie, że wreszcie szkoda ich na jedzenie, a na męczenie tembardziej, psotny chłopak ani słuchać nie chciał o tem, aby sobie odmówić tej przyjemności, zrobił wędkę i zapuścił zaraz do rzeki... Złapała się biedna rybka, ale litościwa Lilcia wyrwała ją z haczyka i wypuściła na wolność.
O, co to, to już za wiele! — wyrzyknął rozgniewany Jasio i złapawszy za sznurek, związał rączki siostrzyczce, aby mu nie przeszkadzała w zabawie.
Strona:Przygody Jasia i Lilci.djvu/20
Ta strona została uwierzytelniona.
— 18 —