Strona:Przygody Tartarina w Alpach (Alfons Daudet) 017.djvu

Ta strona została uwierzytelniona.

— Polka, Rosjanka czy Norweżka? — pomyślał, w każdym razie coś północnego. I naraz przyszła mu na myśl piękna piosnka rodzinnego kraju. Bez namysłu zaczął nucić półgłosem, rozlegającym się jednak donośnie:

O coumtesso gento,
Estelo dou Nord
Que la neu argento,
Qu’Amour friso en or.[1]

Zwróciły się nań oczy wszystkich, goście pomyśleli zapewne, że oszalał. Zaczerwienił się, spuścił oczy i zanurzył się w talerzu, poprzestając jeno na odpychaniu z oburzeniem kompotjerek ze śliwkami.
Tego już było za dużo.
Uczynił się wielki rumor, zaczęto odsuwać hałaśliwie krzesła. Uczony akademik, lord Chipendale, profesor z Bonn i kilku notablów, stronnictwa Śliwkowców opuścili salę na znak zbiorowego protestu.
Po chwili uczynili to samo Ryżowcy, spostrzegłszy, że odpycha również półmisek z ryżem, z takiem samem oburzeniem.
— Ani ryżu, ani śliwek?... — myśleli. — Cóż to za człowiek?
Szli korowodem w lodowatem milczeniu, ze spuszczonemi głowami, pogardliwym wyrazem ust, mijali go procesjonalnie i został niebawem sam jeden w ogromnej, oświetlonej sali, popijając gęsto wino, wedle zwyczaju swej ojczyzny i dumając nad powodem takiej powszechnej, jednomyślnej pogardy.

Nie pogardzajmy nikim, drodzy przyjaciele. Pogarda, to jedyna metoda zachowania się dorobkie-

  1. Taraskońska piosenka Fryderyka Mistrala.