liczności, znane zresztą z dzienników. Od dziesięciu lat Zonia mieszka w Zurychu, a Borys, brat jej, przyjechał do niej po ucieczce z zesłania. Jest śmiertelnie chory na płuca, przeto przez całe lato przebywa na słońcu, w górach. Bompard spotykał ich często w towarzystwie przyjaciół, zesłańców jak oni i konspiratorów. Wasyljewowie, bardzo inteligentni i dosyć jeszcze zamożni, stoją wraz z Bołybinem, zabójcą prezydenta policji i Maniłowem, który wysadził w powietrze Pałac Zimowy w Petersburgu, na czele największej nihilistycznej partii rosyjskiej.
— Uf! — sapnął Tartarin. — Ładnych ma człowiek współbiesiadników na Rigi!
Bompard, nie poprzestając na tej informacji, wrócił do listu i oświadczył, że tak właśnie postępują nihiliści. Car znajduje codziennie w fałdach serwety podobne pogróżki. Jest to metoda terorystyczna, świadcząca o zręczności i potędze spiskowców.
— Ale u kroćset... — wrzasnął Tartarin, blednąc — pocóż mi grożą, cóż im zrobiłem złego?
Bompard wyraził przypuszczenie, że go wzięli za szpiega.
— Ja miałbym być szpiegiem? — wrzasnął bohater.
— Czemużby nie? W każdem mieście szwajcarskiem, zwłaszcza Zurychu, Lozannie i Genewie, Rosja ma wielu dobrze płatnych i zorganizowanych wywiadowców, a w ostatnim czasie pozyskała dla siebie nawet dawnego szefa policji francuskiej, który na czele dwunastu korsykańczyków śledzi wszystkich wygnańców rosyjskich, a funkcjonariusze ci używają rozmaitych przebrań, by ich podchwycić na czemś. Właśnie kostjum Tartarina, jego cudzoziemski djalekt, okulary i oskard mogły im się wydać podejrzane i wzięli go za agenta tajnej policji.
Strona:Przygody Tartarina w Alpach (Alfons Daudet) 077.djvu
Ta strona została skorygowana.