Strona:Przygody Tartarina w Alpach (Alfons Daudet) 096.djvu

Ta strona została uwierzytelniona.


VII
Taraskońskie noce. — Gdzie on może być? — Niepokój. — Koniki polne domagają się powrotu Tartarina. — Męczeństwo taraskońskiego świętego. — Klub alpinistów. — Co się działo w aptece. — „Ratuj Bezuguecie!”


— List do pana, panie aptekarzu! List ze Szwajcarji... ze... Szwajcarji! — Tak wołał listonosz z drugiego końca placu, potrząsając białą kopertą w powietrzu i spiesząc ku aptece.
Noc już zapadała i Bezuguet, po pracy, bez surduta wyszedł przed sklep, świecąc zdala białemi rękawami koszuli. Posłyszawszy dobrą nowinę, skoczył ku listonoszowi, porwał zdobycz i uniósł w głąb swej jamy, woniejącej najrozmaitszemi zapachami rozolisów i ziół suszonych. Otworzył list dopiero po oddaleniu się funkcjonariusza poczty, wynagrodzonego za dobrą nowinę szklaneczką słynnego „truposoku“.
Bezuguet czekał na wiadomość od całych już dwu tygodni, wijąc się wprost z niepokoju. Teraz miał list, a na sam widok drobnego, energicznego pisma przyjaciela, pieczęci pocztowej Interlacken i szerokiego, rozłożystego nagłówka: „Hotel Jungfrau“, łzy mu napływały do oczu, usta wydawały świst przeciągły i drżały wielkie wąsy na korsarskiem obliczu.

„Rzecz poufna! Zniszczyć po odczytaniu!

Taki napis widniał u wierzchu kartki papieru