Wycieczka na Jungfrau przyniosła Tartarinowi, prócz sławy, to jeszcze, że nos mu oblazł ze skóry, spuchł, a cała twarz spękała do krwi. Przez pięć dni siedział zamknięty w hotelu „Belle-vue“, kładł kataplazmy, smarował się różnemi maściami, a także grał z przyjaciółmi w domino, chcąc w ten sposób odegnać nudę i zniecierpliwienie. Podyktował też długi, detaliczny opis całej przeprawy, który miał być odczytany na uroczystem posiedzeniu K. A. w Taraskonie i opublikowany w „Forum”. Kiedy wreszcie minęło zmęczenie ogólne, nos i twarz się wygoiły, a pozostały jeno niewielkie czerwone znaki, blizny i wogóle ślady bohaterskiego przedsięwzięcia, czcigodny P. K. A. oraz delegaci wybrali się w drogę powrotną do domu przez Genewę.
Pominiemy rozliczne przygody, jakie mieli w podróży. Banda południowców wzniecała popłoch i szerzyła zamieszanie w ciasnych wagonach, kajutach, przy stołach biesiadnych, swemi krzykami, śpiewem, hałaśliwem, pełnem przesady zachowaniem, sztandarem i wysokiemi laskami, w które się wszyscy uzbroili od czasu pamiętnej ekspedycji.