Podczas, gdy widziadło Bomparda znalazło się w schronisku Grands-Mulets, widziadło Tartarina ukazało się w schronisku Avesailles, tuż pod granicą włoską. Jak tam doszedł, po ilu upadkach, wysiłkach, staczaniach się z gór i ścian skalnych... o tem wszystkiem opowiedziećby mogła sama jeno Mont-Blanc, w każdym razie Tartarin nie mówił ni słówka, gdyż przez dwa dni leżał w łóżku bez ruchu, nie mogąc wydobyć z siebie głosu, a kiedy przyszedł potrochu do siebie, wysłano go do Courmayeur, rodzaju włoskiego Chamonix. W hotelu, gdzie zajechał, rozprawiano wyłącznie tylko o wielkiej katastrofie na Mont-Blanc, podobnej zupełnie do katastrofy Mont-Cervinu. Znowu jeden turysta stracił życie skutkiem zerwania się liny.
Silnie przekonany, że idzie o Bomparda, biedny, szarpany wyrzutami sumienia, Tartarin nie śmiał połączyć się z delegatami i wracać do kraju. Widział i słyszał naprzód w spojrzeniach wszystkich straszliwe pytanie:
— Kainie! Co uczyniłeś bratu twemu?
Ale niedługo zabrakło mu pieniędzy, bielizny i różnych drobiazgów, a poza tem, wrzesień wypłoszył podróżnych i hotel został zamknięty. Musiał tedy wracać. Pocieszał się tem, że przecież nikt nie był świadkiem jego zbrodni, a przeto nic mu nie przeszkadza wymyśleć pierwszej lepszej bajki. Podczas podróży różne wrażenia rozwiały przygnębienie i po trochu przyszedł do siebie.
Ale, gdy w pobliżu Taraskonu zobaczył rysujące się na horyzoncie sinawe zarysy rodzimych „Alpek”, porwał go na nowo wstyd, żal i rozpacz taka, a zarazem takiego doznał przerażenia na myśl o odpowiedzialności karnej, że chcąc uniknąć przynajmniej w pierwszej chwili oczu ludzkich, nie wysiadł w samym Taraskonie, ale w przedostatniej miejscowości.
Strona:Przygody Tartarina w Alpach (Alfons Daudet) 204.djvu
Ta strona została skorygowana.