mym nosem. Nagle doktór zamachnął się i jednem uderzeniem powalił łotra na ziemię. Potter wypuścił nóż z ręki i krzyknął:
— Co? Bijesz mego towarzysza? Ja ci tu zaraz pokażę! — i rzucił się na doktora. Zwarli się z sobą zażarcie, z całych sił; zmagając się, ugniatali trawę i ryli obcasami ziemię.
Tymczasem Indjanin zerwał się na nogi, chwycił nóż Pottera i skradając się kociemi ruchami, zachodząc ze wszystkich stron, wypatrywał odpowiedniej chwili. Naraz doktorowi udało się gwałtownem pchnięciem uwolnić od napastnika; chwycił ciężkie wieko trumny Williamsa i tak silnie rąbnął niem Pottera, że powalił go na ziemię — z tej chwili skorzystał mieszaniec i wbił młodzieńcowi nóż w piersi po samą rękojeść. Doktór zachwiał się i runął na Pottera, opryskując go krwią... — w tej chwili chmury przesłoniły okropne widowisko.
Śmiertelnie przerażeni chłopcy co sił w nogach pomknęli w mrok.
Gdy po chwili księżyc wypłynął znowu, Indjanin stał nad dwoma leżącemi bez ruchu ciałami, przyglądając się im. Doktór poruszał zbladłemi wargami, nie wydając jednak głosu, westchnął głęboko dwa razy i skonał. Indjanin mruknął:
— Rachunek wyrównany, psie przeklęty!
Potem obrabował zwłoki, wcisnął złowieszczy nóż w otwartą prawą dłoń Pottera i usiadł na rozwalonej trumnie. Po kilku minutach Potter począł się ruszać i jęczeć. Ręka jego zacisnęła się mimowoli dokoła noża; podniósł go dogóry, spojrzał
Strona:Przygody Tomka Sawyera tłum. Tarnowski.djvu/108
Ta strona została przepisana.