Strona:Przygody Tomka Sawyera tłum. Tarnowski.djvu/159

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ PIĘTNASTY
Ciotka Polly opłakuje siostrzeńca

W kilka minut później brodził już Tomek po mieliźnie ławicy ku przeciwległemu do miasta wybrzeżu. Woda sięgała mu dopiero do pasa, gdy już znajdował się w połowie drogi; ponieważ jednak silny prąd uniemożliwiał dalsze brodzenie, puścił się teraz śmiało wpław, by przebyć pozostałe jeszcze dwieście łokci.
Płynął naukos pod prąd, mimo to poniosło go dalej, niż się spodziewał. Dotarł wreszcie do brzegu, i płynął potem z prądem wdół, aż znalazł się przy miejscu płaskiem, nadającem się do wylądowania. Sięgnął ręką do kiaszeni, by się przekonać, że zapisana kora jeszcze jest. Wędrował teraz w ociekającem wodą ubraniu lasem, wzdłuż wybrzeża. Krótko przed dziesiątą dotarł do polany na równej z miastem wysokości i zobaczył statek parowy, spoczywający pod osłoną drzew i wysokiego urwiska.
Panowała cisza. Gwiazdy mrugały. Tomek zsunął się z urwiska, rozejrzał się bacznie dokoła,