Przykra pauza. Potem Tomek powiedział:
— Jak się nazywasz?
— To ciebie nie obchodzi.
— Jeżeli zechcę, będzie m nie obchodzić!
— No, to dlaczego nie chcesz?
— Jak będziesz mówił dużo, to zechcę.
— Dużo, dużo, dużo!... No, i co teraz?
— Myślisz, że z ciebie taki wielki elegant, co? Mógłbym sobie jedną rękę przywiązać na plecach, a drugą stłuc cię na kwaśne jabłko!
— Więc dlaczego tego niezrobisz? Ciągle tylko gadasz, że mógłbyś!
— Niech ci się nie zdaje, że możesz ze mnie kpić!
— Takich, jak ty, widziałem tuzinami!
— Laluś! Wydaje mu się, że jest czemś wielkiem! Patrzcie, co to ma za kapelusz!
— Spróbuj go strącić!
— Pozwalam ci. Ale uprzedzam, że się tak prędko potem nie wyliżesz!
— Kłamiesz!
— Ty sam kłamiesz!
— Tchórz! Chciałby się bić, a boi się!
— Wynoś się!
— Jak mi tu będziesz dłużej szczekał, to cię tak kamieniem zdzielę...
— Naprawdę?
— Zobaczysz!
— Więc dlaczego tego nie robisz? Gadasz tylko ciągle, a nic nie robisz! A wiesz dlaczego? Bo tchórzysz!
— Nie tchórzę!
— Tchórzysz!
Strona:Przygody Tomka Sawyera tłum. Tarnowski.djvu/18
Ta strona została przepisana.