Strona:Przygody Tomka Sawyera tłum. Tarnowski.djvu/180

Ta strona została przepisana.

szukać zgubionego scyzoryka. Nie czuli żadnych dolegliwości, nie było im wcale mdło.
Nie chcieli oczywiście przez brak wprawy utracić tej cennej zdobyczy, po obiedzie więc ćwiczyli się nadal w nowej umiejętności z zupełnie dobrym wynikiem. Wieczór minął w nastroju radosnym. Nowa sztuka napełniła ich większą dumą i szczęściem, niż gdyby wymordowali i oskalpowali sześć szczepów indyjskich.
Pozostawmy ich teraz, jak sobie palą, rozmawiają i przechwalają się, gdyż chwilowo nie są nam potrzebni.