dziewczyna, której sentymentalna twarz odznaczała się „interesującą“ bladością, mającą swe źródło w pigułkach i złem trawieniu. Odczytała ona „poemat“. Następujące strofy wystarczą:
Żegnaj mi, Alabamo, żegnaj ukochana,
Muszę teraz porzucić ten kraj sercu miły,
Smutkiem wezbrało serce, niby krwawa rana,
I czarowne wspomnienia duszę rozpaliły!
Ileż razy stąpałam po twych kwietnych lasach,
Gdzie pieniła się groźna Tallapuzy fala,
Szmer Talazy kołysał mię do snu w tych czasach,
A Aurora promykiem pieściła mię zdala!
Więc mi nie wstyd, że serce me tak rzewnie szlocha,
Że łzy płyną z mych oczu, ach, bez ukojenia!
Bo nie obcy kraj rzucam, lecz ten, co mię kocha,
Nie za obcymi ludźmi ronię te westchnienia!
Ojczyzną mą i domem był ten kraj uroczy,
Jego doliny, wieże — tam żyłam jak w niebie!
Więc choć ścichnie me serce, choć się zawrą oczy,
Zawsze, o Alabamo, będę kochać ciebie!
Mało było takich, którzy wiedzieli coś o Aurorze, ale wszyscy uznali wiersz za cudowny.
Następnie zjawiła się czarnooka i czarnowłosa panienka o smagłej twarzy; zrobiła najpierw efek-