(jak sądził Tomek), pan Benton, senator Stanów Zjednoczonych, sprawił mu straszliwe rozczarowanie, nie miał bowiem dwudziestu pięciu stóp wzrostu i daleko mu nawet było do tego.
Przyjechał cyrk. Chłopcy urządzili także cyrk w namiotach z podartych dywanów i dawali przez trzy dni przedstawienia, za opłatą trzech szpilek od chłopca, a dwóch od dziewczyny — ale i cyrku zaniechali szybko.
Przyjechał magnetyzer i frenolog i odjechał, a w miasteczku zrobiło się jeszcze bardziej pusto i nudno, niż przedtem.
Odbyło się kilka zabaw dziecięcych, ale były tak rzadkie i tak piękne, że czas między jedną a drugą był tem trudniejszy do zniesienia.
Becky Thatcher na czas wakacyj wyjechała do rodziców, którzy mieszkali w Konstantynopolu — życie Tomka zostało więc odarte ze wszelkich jasnych stron.
Straszna tajemnica mordu była jego chroniczną chorobą. Była ona rakiem, który nieustannie a boleśnie toczył jego duszę.
Potem przyszła odra.
Przez długie dwa tygodnie był Tomek więźniem w domu, umarłym dla świata i jego wydarzeń. Był bardzo chory i nic go nie interesowało. Gdy wreszcie stanął na nogach i po raz pierwszy powlókł się chwiejnym krokiem do miasta, spostrzegł, że we wszystkiem, co żyło, dokonała się jakaś smutna zmiana. Przyszło mianowicie „religijne odrodzenie“ i wszystko stało się ogromnie nabożne — nietylko dorośli, ale nawet chłopcy i dziewczęta.
Strona:Przygody Tomka Sawyera tłum. Tarnowski.djvu/224
Ta strona została przepisana.