by zgładzić z powierzchni ziemi takiego lichego robaczka jak on.
Nareszcie burza przesiliła się i ustała, nie spełniwszy swego posłannictwa. Pierwszym odruchem Tomka było podziękować Bogu i poprawić się; drugim — czekać, bo może i tak druga burza nie tak prędko przyjdzie.
Nazajutrz trzeba było zawezwać lekarzy; Tomek miał recydywę. Trzy tygodnie, spędzone w łóżku, wydały mu się wiekiem. Gdy wreszcie wolno mu było wstać, nie czuł właściwie wdzięczności za ocalenie, gdyż uświadomił sobie, jak jest samotny i opuszczony przez przyjaciół. Wałęsając się bez celu po ulicy, natknął się na Jima Hollisa, występującego w roli sędziego w młodzieńczym trybunale, który miał osądzić kota za moderstwo; obok leżała jego ofiara, zamordowany ptaszek. Dalej odkrył w bocznej uliczce Joego i Hucka, zajadających skradziony melon. Biedacy, i u nich, tak samo jak u Tomka, nastąpiła recydywa
Strona:Przygody Tomka Sawyera tłum. Tarnowski.djvu/226
Ta strona została przepisana.