Strona:Przygody Tomka Sawyera tłum. Tarnowski.djvu/227

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY CZWARTY
Sąd

Wreszcie miasto zostało wytrącone z ospałości, i to w sposób bardzo gwałtowny. Rozpoczęła się rozprawa sądowa w sprawie morderstwa. Stała się ona wyłącznym przedmiotem wszystkich rozmów w mieście. Tomek nie mógł sobie wprost dać rady. Każda wzmianka o morderstwie przenikała go nawskroś zimnym dreszczem, bo udręczone sumienie i lęk wietrzyły w każdej takiej uwadze „pułapki“, stosowane dla wybadania go. Nie miał wprawdzie pojęcia, jakim sposobem mogłoby paść na niego podejrzenie, że wie coś o mordercy, ale mimo to czuł się przy każdej takiej rozmowie nieswojo. Ciągle zalewał go zimny pot. Odciągnął Hucka nabok, chcąc pomówić z nim na osobności, by dać folgę zawiązanemu dotąd językowi i podzielić się z drugim nieszczęśliwcem ciężarem niepokoju, a przez to poniekąd i sobie samemu ulżyć. Chciał się przytem upewnić, że Huck rzaczywiście nic nie wygadał.
— Huck, czy mówiłeś komu o tem?
— O czem?