Strona:Przygody Tomka Sawyera tłum. Tarnowski.djvu/230

Ta strona została przepisana.

żadnych nadziemskich istot ten nieszczęsny więzień wcale nie obchodził.
Chłopcy zrobili to, co już często robili przedtem; podeszli do kraty więziennej i dali Potterowi trochę tytoniu i zapałek. Więzień umieszczony był nadole, a dozorców nie było.
Jego wdzięczność za ich dary już dawniej raniła im serca, a teraz sprawiała im prawdziwą mękę. Czuli się najpodlejszymi w świecie tchórzami i zdrajcami, gdy Potter mówił:
— Bardzo dobrzy byliście dla mnie, moi chłopcy, lepsi, niż ktokolwiek inny. Nie zapomnę wam tego, o nie! Nieraz sobie powiadam: „Łatałem zawsze wszystkim chłopcom latawce i zabawki, pokazywałem im najlepsze miejsca do łowienia ryb i byłem ich przyjacielem, gdzie tylko mogłem, a oni wszyscy zapomnieli o starym Potterze, gdy jest w nieszczęściu, tylko Tomek nie zapomniał i Huck nie zapomniał, i ja o nich również nie zapomnę!” Tak, chłopcy, popełniłem rzecz okropną; byłem widocznie pijany i nieprzytomny. Tylko tak mogę to sobie wytłumaczyć. A teraz muszę wisieć za to, i słusznie. Zupełnie słusznie, tak będzie może najlepiej. Tak myślę i jestem tego pewien. Ale nie mówmy o tem! Nie chcę zasmusać waszych młodych serduszek, bo byliście moimi przyjaciółmi. Ale co to chciałem powiedzieć: nie pijcie, na Boga, nie pijcie, jeśli nie chcecie się dostać tu, gdzie ja jestem! Podejdźcie trochę bliżej, tak, tak! Co to za pociecha widzieć takie miłe twarzyczki, gdy się siedzi w błocie po uszy, i wszyscy stronią od człowieka, jak od zapowietrzo-