giem czekaniu przysięgli weszli jeden za drugim i zajęli miejsca. Zaraz potem wprowadzono Pottera zakutego w kajdany. Był blady, wychudły i przerażony. Wiedział, że znikąd nie może się spodziewać ratunku. Usiadł tak, że wszystkie ciekawe oczy mogły mu się dokładnie przyglądać. Niemniejszą uwagę zwracał na siebie pół-Indjanin Joe, z twarzą obojętną, jak zwykle. Znowu pauza, potem weszli sędziowie i przewodniczący obwieścił, że rozprawa rozpoczyna się. Nastąpiły zwykłe poszepty osób, należących do sądu, i zbieranie akt. Te szczegóły i wynikające z nich opóźnienie wytworzyły nastrój pełen oczekiwania, podniecenia i grozy.
Wezwano pierwszego świadka, który zeznał, że w dniu, w którym zbrodnię odkryto, widział nad ranem Muffa Pottera, myjącego się w potoku, i że ten uciekł zaraz, gdy spostrzegł, że jest obserwowany. Po kilku dalszych pytaniach przewodniczący powiedział:
— Pan obrońca ma głos!
Więzień podniósł na chwilę oczy, ale spuścił je znowu, gdy jego obrońca oświadczył:
— Nie mam pytań dla świadka.
Następny świadek zeznał, że znalazł nóż przy Zamordowanym. Przewodniczący znowu rzekł:
— Pan obrońca ma głos!
— Nie mam pytań, — odparł adwokat Pottera.
Trzeci świadek zeznał pod przysięgą, że nóż ten widział często u Pottera.
— Pan obrońca ma głos!
Strona:Przygody Tomka Sawyera tłum. Tarnowski.djvu/232
Ta strona została przepisana.