Strona:Przygody Tomka Sawyera tłum. Tarnowski.djvu/26

Ta strona została przepisana.

Tomek malował, Nie zwracając zupełnie uwagi na parowiec.
Ben zdumiał się, a po chwili rzekł:
— Ha, ha, ha! Ale to cię zasadzili do pracy!
Milczenie. Tomek okiem artysty badał ostatnie pociągnięcie; wykonał pendzlem zamaszysty ruch i znowu oceniał wynik jak przedtem. Ben podjechał ku niemu. Tomkowi szła ślinka na widok jabłka, ale dalej machał pendzlem. Ben zagadnął go znowu:
— No, cóż tam, musisz dzisiaj pracować?
— Ach, to ty, Ben! Wcale cię nie zauważyłem!
— Idę się kąpać... a ty nie miałbyś ochoty? Ale prawda, ty wolisz pracować! Tak, tak, widzę!
Tomek obejrzał chłopca od stóp do głowy i zapytał:
— Co nazywasz pracą?
— Jakto, czyż to nie jest praca?
Tomek zaczął znowu malować i odpowiedział obojętnie:
— Może to jest praca, a może i nie. Wiem tylko, że tak się podoba Tomkowi Sawyerowi.
— Nie udawaj, że ci to sprawia przyjemność!
Pendzel malował dalej.
— Czy mi to sprawia przyjemność? Oczywiście! A czemużby nie? Nie każdego dnia trafia się człowiekowi taka gratka, aby malować parkan...
To przedstawiło sprawę w nowem oświetleniu.
Ben przestał gryźć jabjko. Tomek z poważną miną poruszał pendzlem w jedną i drugą stronę, przestawał, rzucając okiem na całość, dodawał tu