Strona:Przygody Tomka Sawyera tłum. Tarnowski.djvu/260

Ta strona została przepisana.

wać, jak sobie poradzić z owym aktem zemsty, i przyrzekli sobie, że pójdą za nim pod „numer drugi“, gdziekolwiekby to ich zaprowadziło. Wtem straszliwe podejrzenie zaparło Tomkowi oddech:
— Zemsta? Huck! Czy on nie ma na myśli nas?
— Ależ skąd? — zaprotestował Huck, zmartwiały jednak ze strachu.
Przedyskutowali to zagadnienie, a gdy się już zbliżali do miasta, zgodzili się na to, iż być może, że miał on na myśli kogoś innego, wreszcie zaś orzekli, że w najgorszym razie mówił o samym tylko Tomku, bo przecież tylko Tomek zeznawał w sądzie...
Było to bardzo nikłą pociechą dla Tomka, że tylko on jest w niebezpieczeństwie! Uważał, że o wiele milej byłoby mieć w niebezpieczeństwie towarzystwo.