Strona:Przygody Tomka Sawyera tłum. Tarnowski.djvu/269

Ta strona została przepisana.

— Jabym w takiej chwili o ręczniku ani pomyślał!
— A ja tak! Dałaby mi ciotka, gdybym go zgubił!
— Tomku, a widziałeś skrzynię?
— Nie było czasu na rozglądanie się. Nie widziałem ani skrzyni, ani krzyża. Nie widziałem wogóle nic, widziałem tylko przy Joem na podłodze butelkę i blaszany kubek! Tak! I widziałem jeszcze w izbie dwie beczki i całe mnóstwo flaszek. Czy wiesz już teraz, co tam w tym pokoju straszy?
— No?
— Wódka straszy! Może wszystkie gospody Związku Wstrzemięźliwości mają swój taki „straszący“ pokój? Jak myślisz, Huck?
— Tak, możliwe. Ktoby to był pomyślał coś podobnego! Ale wiesz, Tomku, teraz, gdy mieszaniec jest pijany, mamy doskonałą sposobność, żeby zagarnąć skrzynię!
— Naprawdę? Spróbuj!
Huck zadrżał.
— Ja... nie!
— Ja także nie, Huck. Jedna butelka to dla Jeego za mało. Gdyby ich było trzy, to co innego, w tedybym się odważył.
Po dłuższej chwili namysłu Tomek rzekł wreszcie:
— Słuchaj, Huck. Spróbujemy, ale wtenczas, gdy będziemy mieli zupełną pewność, że mieszańca Joego tam niema. Tak to za wielkie niebezpieczeństwo. Teraz będziemy czuwali każdej nocy, i gdy będziemy mieli niezbitą pewność, że sobie