Strona:Przygody Tomka Sawyera tłum. Tarnowski.djvu/288

Ta strona została przepisana.

biej — wtem przyszłe mu do głowy bezsensowna odpowiedź — nie było czasu jej rozważyć, więc wykrztusił słabym głosem, zupełnie już zobojętniały:
— Myślałem, że może książki szkolne...
Biedny Huck był zbyt rozbity, aby się śmiać, ale stary zaniósł się śmiechem tak głośno i wesoło, że aż zatrzęsło się w nim wszystko, co wchodziło w skład jego ziemskiej powłoki, a na zakończenie oświadczył, że taki śmiech to pieniądze w kieszeni, bo obcina rachunki lekarzy lepiej niż cokolwiek innego. Potem dodał:
— Biedny głuptasie, jesteś blady i zupełnie rozbity. Nic dziwnego, że straciłeś rozum i pleciesz głupstwa. Ale to przejdzie. Sen i spoczynek, jak sądzę, szybko postawią cię na nogi.
Huck był wściekły na siebie, że przez głupotę zdradził się ze swym niepokojem, który mógł zbudzić podejrzenia. Od chwili podsłuchania rozmowy przy parkanie wdowy skłaniał się do przypuszczenia, że węzełek, wyniesiony z gospody, nie zawiera skarbu, było to jednak tylko przypuszczenie, a nie pewność, więc na wzmiankę o znalezionem zawiniątku nie potrafił nad sobą zapanować. To było ponad jego siły. Właściwie jednak był rad z tego małego zajścia, gdyż teraz było rzeczą ustaloną po nad wszelką wątpliwość, że owo zawiniątko nie jest tem zawiniątkiem. Był uspokojony i niezmiernie zadowolony. W istocie wszystko pozostało po staremu, a tajemniczy skarb był zatem jeszcze pod numerem drugim: dwaj złoczyńcy zostaną niewątpliwie jeszcze tegoż dnia schwytani i osadzeni w więzieniu, a on i Tomek zaraz w nocy zagarną