złoto, spokojnie, bez obawy, aby im ktoś w tem przeszkodził.
Ledwo spożyli śniadania, zapukano do drzwi. Huck zerwał się, aby się ukryć, nie miał bowiem najmniejszej ochoty być wmieszanym w wydarzenia nocne, choćby w sposób najluźniejsay. Wallijczyk wpuścił gromadkę pań i panów, wśród których była i wdowa Douglas, i zauważył jednocześnie, że całe grupy mieszkańców miasta ciągnęły na wzgórze, aby obejrzeć widownię nocnych wypadków. Sprawa stała się już więc głośna.
Wallijczyk musiał opowiedzieć gościom całe zajście szczegółowo. Wdowa poczęła mu dziękować za wybawienie.
— Ani słowa o tem, droga pani. Jest tu ktoś inny, komu pani jest bez porównania więcej zobowiązana, aniżeli mnie i moim chłopcom, ale ten ktoś nie pozwolił mi swego nazwiska wymienić. Gdyby nie on, nie moglibyśmy się tam wogóle znaleźć.
Wywołało to oczywiście tak wielkie zaciekawienie, że główna sprawa została usunięta w cień. Chociaż goście łamali sobie głowę nad tą zagadką i pożerała ich ciekawość, stary nie wydał tajemnicy, milczał też jak grób i potem, gdy za pośrednictwem pierwszych gości wieść rozeszła się po całem mieście. Dowiedziawszy się wszystkiego, prócz tej jednej rzeczy, wdowa rzekła:
— Usnęłam w łóżku nad książką i nic wogóle nie słyszałam. Czemu pan nie przyszedł mnie obudzić?
— Uważałem, że to nie ma celu. Było rzeczą
Strona:Przygody Tomka Sawyera tłum. Tarnowski.djvu/289
Ta strona została przepisana.