Becky zbladła, ale odpowiedziała, że jak sądzi, ma dość siły.
— A więc, Becky, musimy zostać tu, gdzie mamy wodę. Ten ogarek to resztka światła!
Becky oddała się znowu łzom i biadaniom, Tomek robił, co mógł, aby ją pocieszyć, ale z rezultatem niezmiernie znikomym. Wreszcie Becky rzekła:
— Tomku!
— Co, Becky?
— Oni zauważą, że nas niema i będą nas szukać!
— Z pewnością! Oczywiście, że tak!
— Może już nas szukają?
— Spodziewam się, że już. Jestem nawet o tem przekonany.
— A kiedy mogli zauważyć naszą nieobecność?
— Przypuszczam, że gdy tylko wrócili na statek.
— Tomku, ale może było ciemno... i wcale nie zauważyli, że nas przy nich niema?
— Tego nie wiem, ale w każdym razie matka spostrzeże zaraz, że ciebie niema, gdy tylko wrócą do domu.
Przerażone spojrzenie Becky oprzytomniło go; zrozumiał, że popełnił straszny błąd. Przecież Becky nie miała wcale wrócić na noc do domu!
Dzieci umilkły i zatonęły w męczącej zadumie. Nowy wybuch rozpaczy Becky zdradził Tomkowi, że jego myśli były i jej myślami: dopiero w niedzielę koło południa mogła się pani Thatcher dowiedzieć, że Becky nie pozostała na noc u pani
Strona:Przygody Tomka Sawyera tłum. Tarnowski.djvu/303
Ta strona została przepisana.