Strona:Przygody Tomka Sawyera tłum. Tarnowski.djvu/312

Ta strona została przepisana.

przyjaciół skłoniło Tomka do opowiadania, a jeden zapytał go żartem, czy ma ochotę jeszcze raz pójść do pieczar. Tomek odpowiedział, że tak, nie bałby się wcale.
Sędzia Thatcher rzekł jednak:
— Takich jak ty znalazłoby się więcej, nie wątpię wcale. Ale nic z tego. Położyliśmy temu kres raz na zawsze. Już nikt więcej w pieczarach nie zginie.
— Jakto?
— Bo jeszcze przed dwoma tygodniami kazałem okuć porządnie dębowe drzwi i zamknąć na trzy zamki, a klucze są u mnie.
Tomek zbladł jak płótno.
— Co ci jest, chłopcze? Prędko, rusz się tam kto! Podajże szklankę wody! Przyniesiono wody i spropiono nią twarz Tomka.
— No, już ci lepiej? Ale co ci się właściwie stało?
— O, panie sędzio, w pieczarach jest Indjanin Joe!