godę Tomkowi, który dotąd wiedział tylko o udziale Wallijczyka w tej sprawie.
— W każdym razie, — rzekł Huck, wracając do kwestji zasadniczej, — ten, kto ściągnął z pod numeru drugiego wódkę, ściągnął także i pieniądze. To pewne. Możemy się teraz oblizywać!
— Huck, pieniędzy pod numerem drugim wcale nie było!
— Co? — Huck wpatrzył się badawczo w twarz Tomka. — Czy może znowu wpadłeś na nich trop?
— Huck, one są w pieczarach!
Huckowi zaświeciły oczy.
— Powtórz to jeszcze raz, Tomku!
— Pieniądze są w pieczarach!
— Na Boga, Tomku! Mówisz poważnie, czy żartujesz?
— Tak poważnie, że poważniej już być nie może. Czy chcesz pójść ze mną i pomóc mi je wydostać?
— Oczywiście! To znaczy... jeżeli tam można sobie poświecić i mieć pewność, że się nie zabłądzi...
— Huck, możemy je zdobyć w sposób najłatwiejszy na świecie, bez najmniejszego niebezpieczeństwa!
— To cudownie! Ale skąd wiesz, że pieniądze...
— Czekaj, aż tam będziemy, Huck! Jeżeli nie znajdziemy, dam ci mój bęben i wogóle wszystko, co mam! Przyrzekam ci to!
— Wybornie! na tem można polegać. Więc kiedy?
— Zaraz, jeżeli nie masz nic przeciwko temu. R jak tam z twojemi siłami?
Strona:Przygody Tomka Sawyera tłum. Tarnowski.djvu/317
Ta strona została przepisana.