Strona:Przygody Tomka Sawyera tłum. Tarnowski.djvu/33

Ta strona została przepisana.

kach. Świeżo ukoronowany bohater został bez wystrzału pokonany. Niejaka Amy Lawrence znikła natychmiast z jego serca, nie pozostawiając po sobie najmniejszego wspomnienia. Przedtem zdawało się Tomkowi, że ją kocha do szaleństwa; zdawało mu się, że ją uwielbia; a oto przekonał się nagle, że to uczucie było znikome, że było niczem. Przez szereg miesięcy ubiegał się o jej względy, ale ona zaledwie przed tygodniem wyznała mu swoją wzajemność. Przez siedem krótkich dni był najszczęśliwszym i najdumniejszym chłopcem na świecie, a teraz, w jednej sekundzie, wymazał ją ze swego serca, jak przypadkowego gościa, którego czas wizyty minął.
Pochłaniał teraz nowego anioła rozmodlonym wzrokiem, aż wreszcie spostrzegł, że i ona go zauważyła. Tomek natychmiast zmienił taktykę. Udając, że jej nie widzi, począł wszelkiemi głupkowatem i sposobami, na jakie zdobywają się w takich okolicznościach chłopcy, „stawiać się“, aby ją wprawić w podziw. Ale gdy wśród tych karkołomnych popisów zerknął ukradkiem w jej stronę, spostrzegł z bólem serca, że anioł zmierza ku domowi. Przystanął więc pod parkanem i oparł się o niego, zwiesiwszy smutno głowę, z nikłą nadzieją, że może dziewczynka zatrzyma się jednak trochę. I istotnie: zanim zniknęła w drzwiach, zatrzymała się jeszcze na chwilę na schodach. Tomek westchnął żałośnie, gdy noga jej stanęła na progu; ale wielka radość odmalowała się na jego twarzy, kiedy przed przestąpieniem progu rzuciła mu przez płot stokrotkę. Chłopiec podbiegł do kwiatka, ale