sprzyjającemi skupieniu. Mary wzięła książkę, by go przesłuchać, a Tomek począł się z trudem przebijać przez gęstą mgłę.
— Błogosławieni... e... e...
— Ubodzy...
— Tak: ubodzy. Błogosławieni ubodzy... e... e..
— W duchu...
— W duchu. Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem... albowiem... oni...
— Ich...
— Albowiem ich...
— Albowiem ich. Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem ich... jest królestwo niebieskie. Błogosławieni, którzy cierpią, albowiem, albowiem...
— Oni...
— Albowiem oni... oni..
— Bę...
— Albowiem oni... oni...
— Bę...
— Albowiem oni bę... Nie wiem, jak dalej!
— Będą!
— Aha, będą! Albowiem oni będą... albowiem oni będą... e... e... będą cierpieć... e... e... błogo sławieni, którzy będą... albowiem oni... e... e... oni będą cierpieć, albowiem będą... e... e... ale co będą? Czemu mi nie podpowiadasz, Mary? Ach, jakaś ty niedobra!
— Tomku, głuptasie! Nie mam zamiaru ci dokuczać, ale musisz się jeszcze uczyć. Tylko śmiało, nie opuszczać rąk! Jestem pewna, że ci się powiedzie, a wtedy podaruję ci coś pięknego! No, a teraz bądź grzeczny.
Strona:Przygody Tomka Sawyera tłum. Tarnowski.djvu/41
Ta strona została przepisana.