Strona:Przygody Tomka Sawyera tłum. Tarnowski.djvu/43

Ta strona została przepisana.

Nie wstydzisz się, Tomku? — zawołała, — Taki wstrętny brudas z ciebie! Przecież woda nie gryzie!
Tomek był zbity z tropu. Miskę napełniono zpowrotem. Teraz stał nad nią chwilę niezdecydowany, zbierając się na odwagę. Wreszcie wydał ciężkie westchnienie i — zaczął się myć naprawdę. Gdy następnie wszedł do kuchni i z zamkniętemi oczyma poomacku szukał ręcznika, mydliny i woda, ściekające z twarzy, dawały chlubne świadectwo jego odwadze. Lecz kiedy się wynurzył z ręcznika, wygląd jego nie był jeszcze idealny, gdyż miejsce wolne od brudu urywało się nagle tuż przy brodzie i koło uszu, tworząc rodzaj maski. Z jednej i drugiej strony tej linji granicznej rozciągały się na ogromnej przestrzeni nieprzyniknione cienie nienawodnionej gleby, od czoła po bokach nadół, aż wtył na kark. Mary wzięła go zatem sama w obroty, a gdy skończyła, Tomek wyglądał nareszcie jak człowiek i chrześcijanin o jednym tylko kolorze skóry. Mokre jego włosy uczesano starannie szczotką i nadano im wytworny, efektowny wygląd, ułożywszy symetrycznie loczki po bokach. (Gdy nikt nie widział, Tomek usiłował z wielkim trudem ale znikomym wynikiem rozprostowywać je i przylepiać do reszty włosów na głowie; loczki te były wogóle jego wielkiem zmartwieniem, gdyż uważał je za coś stanowczo niemęskiego.) Mary wyjęła z szafy ubranie, które Tomek od dwóch lat mógł nosić tylko w niedzielę — nazywało się ono poprostu „drugiem ubraniem“, co pozwalało wnioskować o zamożności jego garderoby. Gdy się